Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Balea. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Balea. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 grudnia 2015

Balea masło do ciała o zapachu orzecha laskowego - Nutella do ciała! {Bodybutter Nuss mit Haselnussöl}

Hej Kochane! Pamiętacie recenzję kakaowego masła do ciała od Balea? Jeśli nie, zapraszam tutaj: KLIK. Jeśli same miałyście okazję go używać, wiecie jak było wspaniałe. Niestety doszły mnie słuchy, że podobno zostało wycofane, ale na szczęście Balea zadbała o dobrego zastępcę dla tamtego produktu, jakim jest masło o zapachu orzecha laskowego. Już teraz mogę Wam zdradzić, że pokochałam je całym sercem, a po więcej informacji na jego temat zapraszam do dalszej części posta.:)
Od producenta: Aksamitnie kremowe masło do ciała masło shea + orzech laskowy 
Masło aktywnie regeneruje, odżywia, nawilża i uelastycznia skórę, przywraca jej właściwą kondycję, niezwykłą gładkość i miękkość.
Intensywny zapach orzecha laskowego poprawia samopoczucie, aktywizuje i dodaje energii. Naskórek pozostaje zregenerowany, odnowiony i zabezpieczony przed nadmiernym przesuszeniem.
Cena: Niecałe 3 €, a w internecie ok 18zł /200ml
Moja opinia: Wspaniały, gęsty kosmetyk o iście maślanej konsystencji mieści się w opakowaniu zabezpieczonym sreberkiem. Po otwarciu wyczuwalny jest słodki zapach orzecha laskowego, po którym od razu mam ochotę na Nutellę! Zapach jest rewelacyjny i utrzymuje się na skórze dobre kilka godzin, a dzięki tej gęstej, treściwej konsystencji mam pewność że produkt wystarczy mi na długo. Masło dobrze się wchłania i myślę, że pod tym względem dogodzi wielu z Was, ale oczywiście nie można liczyć na to, że wchłonie się w skórę w 100% niczym lekkie mleczko. Jego aplikacja jest prosta i przyjemna, gładko sunie po skórze, a przyjemność jego używania jest ogromna. Doskonale nawilża, zmiękcza i natłuszcza skórę - zupełnie jak jego kakaowy poprzednik. Tego typu mazidła uwielbiam aplikować zwłaszcza na noc. Po jego użyciu skóra  pozostaje zadbana na długo, co jest dla mnie ważne, bo nie lubię kiedy rano czuję potrzebę nałożenia kolejnej dawki produktu.
Moja ocena: 5/5 Uwielbiam za działanie, zapach i cenę. 



piątek, 13 listopada 2015

Balea żele pod prysznic: pomarańcza z wanilią "Black Secret" i Kokos z ananasem "Paradise Beach"

Hej dziewczyny! Na blogu znów był mega przestój, za co serdecznie przepraszam, ale jeszcze nie do końca radzę sobie z organizacją czasu. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się wszystko ogarnąć, bo bardzo tęsknię za blogowaniem.:)

 Żele pod prysznic Balea zna już chyba każdy. Piękne zapachy i niskie ceny (nawet ok 5zł!) to ich główne zalety. Wadą niestety bywa dostępność (drogerie DM i internet), ale i z tym nie jest najgorzej, bo sklepy z chemią niemiecką wyrastają jak grzyby po deszczu. Dziś przychodzę do Was z moimi spostrzeżeniami na temat dwóch wersji zapachowych o chwytliwych nazwach "Black Secret" i "Paradise Beach". Zapraszam!
 Czarny sekret to żel o zapachu pomarańczy z wanilią - połączenie ryzykowne, ale całkiem nie najgorsze. Zdecydowanie bardziej wyczuwalna jest tutaj pomarańczka, a wanilia jest gdzieś tam w tle. Zapach niestety jest trochę chemiczny, ale nie na tyle żeby mnie odrzucał. Ani dobry, ani zły. Opakowanie w kolorze czarnym, często mylnie kojarzone z żelem dla mężczyzn, więc pomysł nie do końca udany. Kolor samego kosmetyku jest pomarańczowy, a jego konsystencja i wydajność są typowe dla tego rodzaju produktów. Pieni się bez zarzutów i równie dobrze myje - a to najważniejsze! Tylko ten zapach zupełnie bez szału...
Rajska plaża to żel pod prysznic, który pachnie ananasem w połączeniu z kokosem. Jeśli jesteście fankami popularnego koktajlu o nazwie Pina Colada, to ten żel zdecydowanie jest dla Was. Zapach wakacji w butelce! Przyjemny, słodki i jednocześnie pobudzający. Żel jest koloru różowego, co też mi się podoba, a opakowanie ma piękną szatę graficzną. Jak poprzednik - ma dobrą wydajność żelową, lekką konsystencję i świetnie się pieni. Generalnie robi co ma robić, a zapach uprzyjemnia nam czas spędzony pod prysznicem, więc jestem na TAK. Trzeba przyznać, że ta letnia seria się im udała.;)

Nie wklejałam tutaj opisów producenta, bo w sumie żel to żel i można się obejść bez większej filozofii. Dla mnie żel pod prysznic ma dobrze myć i przyjemnie pachnieć, więc Paradise Beach odpowiada mi zdecydowanie bardziej.

A Wy miałyście któryś z nich? Macie swoich ulubieńców od Balea? Muszę przyznać, że moim faworytem wciąż pozostaje wersja truskawkowa, chociaż kokos z ananasem prawie jej dorównują. :)

czwartek, 24 września 2015

Smarowidła od Balea - Krem uniwersalny (twarz, ciało, usta) 50's forever i migdałowy balsam do ciała z olejkiem migdałowym

Hej Kochane! Dziś będziemy się balsamować! Jak każda blogerka nigdy nie mam dość balsamów i kremów, więc kiedy dostałam w prezencie moich dzisiejszych bohaterów, byłam wniebowzięta. Jesteście ciekawe czy mój entuzjazm nie zmalał przy bliższym ich poznaniu? Zapraszam do lektury!
 Balea, Krem pielęgnacyjny do ciała, twarzy i ust o zapachu wiśni - 50's forever 
Od producenta: Krem o uwodzicielskim zapachu wiśni. Nie zawiera parafiny.
Uniwersalny krem idealny do codziennej pielęgnacji ciała, twarzy i ust sprawia, że skóra staje się niezwykle miękka i elastyczna. Krem zamknięty w poręcznej metalowej puszce o bogatym, niepowtarzalnym designie.
Cena: ok 11,50zł/30ml 
Moja opinia: Opakowanie kremu ma bardzo ładną szatę graficzną, a sam fakt że jest metalowe sprawił, że przypomina mi popularny krem Nivea. Chcąc nie chcąc zaczęłam postrzegać ten produkt jako uniwersalny krem na miarę Nivea i tak mi już zostało. Jest nieco lżejszy w konsystencji od swojego popularnego kolegi znanej marki, ale i dość treściwy, tłustawy. Producent stwierdza, że pachnie wiśniami, ale sama bym na to nie wpadła wąchając go. Niemniej jednak ma niesamowicie przyjemny zapach, który umila jego używanie.
Jako posiadaczka cery problematycznej podeszłam z rezerwą do stosowania go na twarz. Olej kokosowy i masło shea zawarte w składzie nie są dobrym wyjściem dla posiadaczek cery takiej jak moja. Używałam go jedynie na szyję i dekolt, kiedy akurat zapomniałam użyć czegoś innego i spisał się bardzo dobrze - nawilżał i nie uczulał. Zdarzyło mi się aplikować go pod nos w czasie choroby (nosek przetarty od chusteczek - chyba każdy to zna) i spisał się wyśmienicie nawilżając podrażnioną skórę. 
Na ustach sprawdza się średnio. Od niechcenia przecieram je tym kremem kiedy akurat mam go pod ręką, ale jeśli są przesuszone to szybko zapominam że cokolwiek na nie aplikowałam. Suchych ust nie zregeneruje na pewno, a te zadbane zabezpieczy i delikatnie nawilży.
Bardzo lubię używać go jako balsam do ciała. Doskonale nawilża i natłuszcza ciało, dając przy tym ochronną, lekko tłustawą warstewkę,  (co jednak nie każdemu może się spodobać).
Świetnie sprawdzi się stosowany na kolana i łokcie, lub jako krem do rąk.  
Moja ocena: 4/5 Dzięki niewielkiej pojemności sprawdza się szczególnie w podróży - jako krem do rąk i do ciała, a w razie potrzeby nawet do stóp, jeśli nie są wymagające. 


Balea, Creme - Ol Bodylotion mit Mandelol - Balsam do ciała z olejkiem migdałowym
Od producenta: Intensywnie pielęgnujący balsam do ciała z proteinami mleka i nawilżającymi olejkami: migdałowym, sojowym i słonecznikowym pielęgnuje suchą skórę. 
Formuła zawiera witaminę E i allantoinę, które nadają skórze gładkość, do tego łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Produkt testowany dermatologicznie. 
Produkt wegański. 
Cena: 9zł / 200ml
INCI: Aqua, Isopropyl Palmitate, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Glycine Soja Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Phenoxyethanol, Parfum, Tocopheryl Acetate, Carbomer, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Allantoin, Tocopherol, Ethylhexylglycerin, Citric Acid.

Moja opinia: Ten balsam pochodzi z edycji limitowanej, ale jeśli dobrze rozumiem, to co jakiś czas lubi powracać na półki sklepowe. Jego główną zaletą jest przepiękny migdałowy zapach, z tych słodkich i budyniowych. Uwielbiam go! Balsam ma rzadką konsystencję przypominającą mleczko i biały kolor. Jeśli wierzyć informacjom zawartym na opakowaniu, zawiera 40% olejków, a więc jest dość treściwy. Można się o tym przekonać podczas aplikacji, bo kiedy z nim przesadzimy na skórze wyczuwalna jest nieco tłusta warstwa. Dla mnie to nie problem, poza tym z reguły używałam go oszczędnie. Zaraz po aplikacji da się wyczuć, że skóra jest wygładzona i nawilżona, ale u mnie niestety był to efekt krótkotrwały. Używałam go na noc, a rano po nawilżeniu zostało niewiele. To bardzo mnie w nim rozczarowało, bo po tak bogatym produkcie spodziewałam się czegoś więcej.
Moja ocena: 3+/5 Lubiłam go ze względu na zapach, ale nie radził sobie ze swoją główną funkcją, więc co mi po nim?
 A jakie Wy macie doświadczenia z mazidłami od Balea? 

TUTAJ przeczytacie o innych produktach tej marki, które opisywałam.:)

niedziela, 6 września 2015

Odżywka i szampon do włosów jasnych Balea Glossy Blond

Hej Kochane! Dziś przychodzę do Was z recenzją produktów pielęgnacji włosów jasnych od Balea. Jeśli jesteście ciekawe czy szampon i odżywka o wdzięcznej nazwie Glossy Blond są warte zakupu, zapraszam do zapoznania się z dzisiejszym wpisem!:)
Od producenta: Szampon i odżywka do pielęgnacji blond włosów, nadające im blasku i jasności.
Szampon delikatnie oczyszcza włosy, a odżywka ułatwia ich rozczesywanie, oba przy tym je rozjaśniają.
Zawierają opiekuńczą formułę pigmentu koloru, wyciągu z rumianku i filtrów UV.
Chronią włosy przed wysychaniem i nadają blasku.
Zapobiegają blaknięciu i chronią przed czynnikami środowiskowymi.
Wygładzają sprawiając, że włosy są lśniące.
 Szampon:
 Odżywka:
Moja opinia: 
Szampon Glossy Blond jest pięknego złotego koloru i ma przyjemną konsystencję, która nie spływa z rąk, ale i nie należy do gęstych. Bardzo łatwo myje się nim włosy, bo świetnie się pieni i dobrze doczyszcza. Do tego jest wydajny, a plastikowa tuba pozwala na wygodne wydobycie produktu. Zapach obu produktów jest przyjemny i subtelny, nie pozostaje na włosach na długo. Używany na zmianę z innymi szamponami nie przyspiesza przetłuszczania się moich włosów, chociaż mam z tym problem, ale też nie przedłuża ich świeżości. Stosowany na co dzień może niestety obciążyć włosy i spowodować szybsze przetłuszczanie się skalpu. 
Odżywka Glossy Blond jest koloru złoto-mlecznego. Ma dobrą konsystencję, która nie prześlizguje się między palcami i trzyma się dobrze na włosach. Jej zapach jest podobny do zapachu szamponu, a wydajność równie dobra. Jej działanie uważam za zadowalające - włosy po jej użyciu są wygładzone, miłe w dotyku i łatwo się rozczesują. Brakuje mi tu jednak lekkiego dociążenia i wyczuwalnego odżywienia włosów, bo drugiego dnia niestety zaczynają się plątać. 
Jak jest z tym rozjaśnieniem włosów? Szczerze mówiąc nie widzę żadnej różnicy na moich odrostach, zauważyłam natomiast że ciemna farba (mam pasemka i od spodu ciemniejsze włosy) szybko się po nich wypłukuje i blednie. 
Moja ocena: Oba produkty oceniam na 4-/5 Są to przyzwoite produkty, ale nie polubiłam ich na tyle by do nich wracać.
A Wy lubicie pielęgnację do włosów od Balea?

wtorek, 12 maja 2015

Krem / maska do rąk z olejem makadamia Balea Handcreme Pflege&Maske 2in1

Hej Kochane! Chociaż nie jestem wielką fanką kremów do rąk, zawsze jakiś mam w zapasie. Nigdy nie zapominam o tym, by potraktować nim dłonie przed snem, ale w ciągu dnia zdarza mi się w ogóle tego typu produktów nie używać. Pisałam już kiedyś, że nie przepadam za kremami, które zostawiają na dłoniach tłustą warstewkę i długo się wchłaniają, ale zapomniałam dodać, że na noc jest to u mnie dopuszczalne, a nawet mile widziane. Dzisiejszy bohater to produkt 2 w 1 - maska do rąk i krem w jednym. W dodatku zawiera olek makadamia i masło shea, więc jak można się domyślić - jest dość treściwy. Zobaczcie same jak przebiegała moja przygoda z kolejnym produktem Balea.
Od producenta: Bogaty w składniki pielęgnacyjne krem-maska do rąk. Formuła kremu z olejem z orzechów macadamia oraz masłem shea, pielęgnuję i wygładza spierzchnięte dłonie. Używać codziennie jak kremu, a raz w tygodniu aplikować dużą ilość i zostawić na ok 30 min aby składniki pielęgnacyjne zadziałały. Można również stosować na noc, w celu lepszych rezultatów zaleca się założenie bawełnianych rękawic. Rano dłonie są wypielęgnowane, odżywione i jedwabiście gładkie. Produkt przebadany dermatologicznie.
Moja opinia: Jak już wspominałam, ten krem należy do treściwych - w końcu może też służyć jako maska - ale o dziwo świetnie nadaje się też do nawilżania wysuszonych dłoni w ciągu dnia. Aplikuję go tylko w razie potrzeby (nie mam nawyku nawilżania dłoni po każdym ich myciu), a wtedy wchłania się całkiem nieźle i pielęgnuje dłonie bez zarzutu. Na pewno wchłania się odrobinę dłużej, niż moje ulubione kremy do rąk (tołpa amarantus - KLIK, Balea maślanka i papaja - KLIK), ale na prawdę nie jest źle. Jest też bardzo wydajny, zazwyczaj używam go w ilości prawie o połowę mniejszej niż w przypadku innych produktów tego typu. Na noc nadaje się wprost idealnie, wtedy pozwalam sobie na większą jego ilość, a rano dłonie są mięciutkie i wyglądają na zadbane. Szczególnie podoba mi się to, jak działa na moje pozadzierane skórki wokół paznokci. Dzięki niemu wszelkie zadziory goją się szybciej. W tej kwestii działa nawet lepiej niż specjalne produkty do skórek, które miałam okazję używać do tej pory. To pewnie zasługa oleju makadamia, który faktycznie jest wysoko w składzie, no i masła shea, które tak bardzo lubię. Gdybym miała bawełniane rękawiczki, to z przyjemnością nałożyłabym je na dłonie pokryte dużą ilością kremu, ale niestety jeszcze do tego zakupu nie doszłam, haha. Raz użyłam go w formie maski i na ok godzinę pozostawiłam na dłoniach jego grubą warstwę. Spisał się wtedy bardzo dobrze, moje dłonie były po tym dużo gładsze i odpowiednio nawilżone, znaczna część kremu się w nie wchłonęła, ale pozostała warstewka, którą starłam chusteczką.
Z takich mniej istotnych spraw - ma dobrze wyczuwalny zapach, który nazwałabym raczej neutralnym i niemęczącym. Nie jest ani specjalnie ładny, ani tym bardziej brzydki. Konsystencja z tych gęstych, ale świetnie się rozprowadza po skórze
Moja ocena: 5-/5 Po Balei spodziewałam się szałowego zapachu, więc daję drobny minusik za jego brak, ale poza tym krem spełnił moje oczekiwania. :)

sobota, 9 maja 2015

Balea Swirled Kisses - balsam do ust o zapachu truskawek i banana

Hej Kochane! Co powiecie na posta o zakręconych całusach? Nie żartuję, dziś będzie co nieco o balsamie do ust od Balea o kuszącej nazwie Swirled Kisses! Zapraszam ;)
Moja opinia: Lubicie połączenie truskawki z bananem? Ja uwielbiam. Ten balsam do ust oddaje go bardzo wiernie i... smakowicie! I tym podbił moje serce.
Poza tym bardzo podoba mi się jego opakowanie i oczywiście zakręcony wzorek sztyftu. Sama forma - sztyft - jest dla mnie bardzo wygodna, wolę taki produkt od wszelkich słoiczkowych nawilżaczy. 
A właśnie, jak z nawilżaniem? Muszę przyznać, że produkt całkiem nieźle pielęgnuje usta. Po nałożeniu nie trzeba długo czekać, aż przyniesie im ulgę i delikatnie je zmiękczy. Niestety raczej szybko się zjada jeśli dużo mówię, lub jem/piję, ale w końcu to nie pomadka i tego typu produkty mają to do siebie, że do najtrwalszych nie należą. Na noc też za bardzo się nie nadaje, jest zbyt lekki i rano budzę się mając wrażenie, że w ogóle niczego nie stosowałam. To taki typowy dzienny, pachnący przyjemniaczek do torebki.
Warto wspomnieć, że pozostawia na ustach odrobinę koloru, co możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu - biała część świderka (na zdjęciu po lewej od czerwonej, mało widoczna) sprawia, że usta są odrobinę jaśniejsze, a czerwona nadaje koloru. Razem tworzą fajny efekt delikatnej, czerwonej poświaty. Balsam daje błyszczące wykończenie, ale bez drobinek. Jest tłustawy, ale nie lepki, przyjemnie się nosi. 
Moja ocena: 5-/5 Jest świetny do używania w biegu, dobrze mieć go pod ręką.

piątek, 1 maja 2015

Balea Rasiergel Blueberry Love - Jagodowy żel do golenia

Hej Kochane! Dzięki mojej kuzynce moja znajomość z marką Balea kwitnie. Poznałam już ich żel do golenia w wersji kokosowej i zakochałam się w nim podczas pobytu na wczasach. Pisałam o nim TUTAJ, przy okazji opisywania swoich urlopowych ulubieńców. 
Ostatnio słoneczko wychodzi coraz częściej i znów nabrałam ochoty na coś wyjątkowego - tym razem uraczyłam się wersją o nazwie Blueberry Love - Jagodowa Miłość. Czy była z tego miłość? Zobaczcie same!
Trudno mi było znaleźć jakiekolwiek informacje od producenta, a napisów na opakowaniu nie rozumiem, ale znalazłam  min. takie, podane na różnych aukcjach z tym żelem:
  • Owocowo jagodowy, uwodzicielski zapach.
  • Rozkosz dla zmysłów i ciała.
  • Zmiękcza włoski oraz nawilża skórę.
  • Nie powoduje podrażnień (dla skóry wrażliwej)
  • Przebadany dermatologicznie.
  • Prosty w użyciu: nanieść niewielką ilość żelu na zwilżone, przeznaczone do depilacji miejsce; rozsmarować - uzyskując pianę; po goleniu dokładnie spłukać.

Cena: Widziałam go w różnych cenach pomiędzy 8zł, a 12zł.
Moja opinia: Pierwsze na co zwróciłam uwagę to oczywiście szata graficzna opakowania - cudo! Lepszej nie widziałam, na pewno przykuła wzrok wielu z Was, tak jak i mój! :) Po otwarciu czekałam już tylko na zapach jagód. Uwielbiam ich zapach i miałam wielką nadzieję, że nie poczuję chemicznej nuty, jak to czasem się zdarza. Ale nic z tych rzeczy - zapach jest równie wspaniały co grafika na puszce, albo nawet i lepszy. Pierwsze  skojarzenie - jagody ze śmietaną i cukrem. Deser mojego dzieciństwa, który co roku do mnie wraca i nigdy się nie znudzi. Ten żel to wehikuł czasu, używając go pierwszy raz, od razu powędrowałam kilkanaście lat wstecz do wspomnień o moim kuzynostwie z Niemiec, bo to z nimi zajadałam takie słodkie jagódki, a i żeby było lepiej, to od nich dostałam go w prezencie. :)
Skoro wiemy już, że zarówno zapach produktu, jak i opakowanie są rewelacyjne, przejdźmy do działania produktu, bo może kogoś to obchodzi bardziej niż moje dzieciństwo, haha. A więc bez zbędnych wywodów - żel działa jak należy! Łatwo wychodzi z opakowania w formie soczyście fioletowego - uwaga - żelu, który stopniowo, a po rozsmarowaniu całkowicie, zamienia się w lekką piankę. Jest bardzo wydajny i daje należyty poślizg maszynce do golenia. Nie podrażnia skóry. Po prostu jest bardzo przyzwoitym żelem, którego używa się dużo chętniej i przyjemniej niż każdego innego. Uwaga, nie sądziłam, że to napiszę - przebił nawet kokoska! 
Moja ocena: 5/5 Blueberry Love <3

Używałyście? Znacie?:>

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Shining Kiwi, Balea - zel pod prysznic z drobinkami

Hej Kochani! Dziś za oknem piękna pogoda, więc wybrałam się na ogródek by w końcu zrobić zdjęcia na bloga - zajęło mi to bardzo dużo czasu, ale zebrał się cały worek produktów do zdjęć.:) Tak więc promienie słoneczne znów wracają na bloga! A jako pierwszy ukazuje się Wam iskrzący żel pod prysznic od Balea. :)
Od producenta: Iskrzący żel pod prysznic z drobinkami odbijającymi światło. Radosny zapach kiwi doda Ci energii, a formuła żelu z gliceryną zadba o odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Miejscami przejrzysta tuba sprawia, że błyszcząca zawartość "wypełnia" litery na opakowaniu.
Skład: AQUA · SODIUM LAURETH SULFATE · COCAMIDOPROPYL BETAINE · SODIUM CHLORIDE · GLYCERIN · PEG-7 GLYCERYL COCOATE · ACRYLATES CROSSPOLYMER 4 · PARFUM · SODIUM BENZOATE · CITRIC ACID · COCO-GLUCOSIDE · GLYCERYL OLEATE · COCAMIDE MEA · POTASSIUM SORBATE · MICA · BENZYL SALICYLATE · SODIUM HYDROXIDE·CI 77891 · BENZYL ALCOHOL · LIMONENE · TIN OXIDE · CI 42090 · CI 47005.

Moja opinia: Żel znajduje się w tubce, która stoi na "głowie" - nic nadzwyczajnego. Na szczęście otwiera się i zamyka bez problemu (nie ma zagrożenia połamania paznokci), a sama tubka jest całkiem ładna. 
Szata graficzna opakowania bardzo mi się spodobała, najbardziej przyciągają oko miejsca, gdzie jest ono przezroczyste i widać przez nie żel. 
A owy żel pod prysznic jest szalony, bo błyszczy się i iskrzy. Jednak bez obaw - żadne z tych błyskotek nie zostają na skórze! Dają tylko fajny efekt przy używaniu, w końcu zawsze to jakaś uciecha, haha. ;)
Produkt jest dość rzadki, dobrze się pieni i myje bez zarzutów. Nie wysusza skóry i jest całkiem wydajny. Jedyną jego wadą jest zapach... Spodziewałam się soczystego kiwi, a otrzymałam takie chemiczne, które nie jest co prawda najgorsze - czasem przypomina mi jakieś żelki, lub galaretkę. Nie da się jednak ukryć, że nuta jest chemiczna i mimo, że mnie nie odrzuca, nie mam ochoty do niej w przyszłości wracać. Mój narzeczony natomiast stwierdził, że ten żel pachnie dziwnie, a nawet nieprzyjemnie, więc większości z Was na pewno też nie przypadnie do gustu.
Niestety na ostatnim zdjęciu nie udało mi się uchwycić "iskierek".:(
Moja ocena: 4-/5 Zapach do poprawy, zdecydowanie!

Miałyście już ten produkt? Jeśli tak, koniecznie dajcie znać czy zapach Wam się spodobał!

środa, 22 kwietnia 2015

Spray termoochronny do włosów Balea Trend It Up Beschützendes Spray

Hej Kochane! Dziś kilka słów na temat sprayu termoochronnego Balea, który towarzyszy mi od kilku miesięcy. Wprawdzie rzadko traktuję swoje włosy wysoką temperaturą, ale ten spray dostałam w prezencie i z ciekawości zaczęłam używać. Dobrze mieć pod ręką produkt, który ochroni je przed negatywnymi skutkami ciepła. Chcecie wiedzieć czy spray jest wart zakupu? Zapraszam do lektury!:)
Od producenta: Spray ochronny Balea Trend It Up ochroni Twoje włosy przed szkodliwym działaniem temperatury, nawet do 200 stopni C. Dzięki temu żadna suszarka, lokówka czy prostownica nie uszkodzi Twoich włosów i będziesz się mogła cieszyć gładkimi, błyszczącą fryzurą każdego dnia.
Spryskiwać z odleglosci 15cm na wilgotne lub osuszone ręcznikiem wlosy. 

Cena: ok 8zł / 200ml

 Moja opinia: Spray mieści się w niewielkiej, poręcznej i bardzo praktycznej buteleczce, której dozownik łatwo można zablokować aby zminimalizować prawdopodobieństwo wylewania się produktu, np. w podróży. 
Sama jego aplikacja jest bardzo prosta i przyjemna, wystarczyć spryskać nim wilgotną jeszcze czuprynę z odległości ok 15cm. Na włosach ląduje lekka mgiełka płynu, a nie szeroki strumień, jak to czasem bywa z produktami tego typu, więc za to duży plus! Podczas używania można wyczuć śliczny, nienachalny zapach płynu, który jednak nie pozostaje na włosach, co dla mnie jest plusem bo używam intensywnie pachnących szamponów i odżywek. 
Spryskuję nim włosy tylko na długości, bo tam najbardziej potrzebuję ochrony i nie lubię aplikować niczego blisko skóry głowy. Tak użyty spray nie skleja ani nie obciąża moich włosów, ale delikatnie je wygładza i ujarzmia, zwłaszcza jeśli wcześniej użyta odżywka nie podołała wyzwaniu. Mam wrażenie, że również pomaga w rozczesywaniu włosów.
Jak jest z tą termoochroną? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo jak już pisałam, tego produktu używam sporadycznie, ale wydaje mi się że daje radę. Nigdy nie zrobiłam swoim włosom krzywdy podczas stylizacji na ciepło i liczę, że ten spray ma w tym swoją zasługę. Generalnie cudów z włosami nie robi, ale lubię go stosować przed suszeniem i stylizacją włosów, chociażby dla swojego komfortu psychicznego. :D
 Moja ocena: 5/5 Najwyraźniej spełnia swoje zadanie, chociaż termoochronę raczej ciężko sprawdzić. Ja używam go z przyjemnością. 

Miałyście ten produkt? Jeśli tak, dajcie znać jak się u Was sprawdził!:)

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdanie z Balea - wygrywaja dwie osoby

Hej Kochani! Ostatnio znów mam sporo na głowie i nie mam czasu na blogowanie.:( 
Wygląda na to, że najgorsze jeszcze przede mną, więc przez pewien czas może mnie tutaj nie być.
Zostawiam Was jednak z kolejnym konkursem, więc może nawet nie zauważycie mojej nieobecności, haha!
Poniżej zestawy do wyboru:
Przy okazji ostatniego wpisu z kremem do rąk Balea, kilka z Was wspomniało, że nie miało jeszcze styczności z kosmetykami tej marki. Jak tylko te maleństwa wpadły mi w łapki, postanowiłam zorganizować rozdanie dla Was.;)
W obu zestawach znajdują się żel pod prysznic z najnowszej letniej już serii i antyperspirant w kulce (sensitive/dry). Wersje żeli to Cabana dream (bardziej orzeźwiający, owocowy - zestaw nr 1), oraz Paradise Beach (kokos+ananas, pachnie latem i dobrym koktajlem - zestaw nr 2).
Wygrywają dwie osoby.Nagrody wysyłam tylko na terenie Polski. Czas trwania rozdania: 24.02.2015 - 24.03.2015. Po ogłoszeniu wyników wysyłam maile do zwycięzców (by uniknąć podszywania się itd), a na odpowiedzi czekam 7dni. W razie braku odpowiedzi wylosuję kolejną osobę :)
Tym razem postanowiłam, że udział można brać tylko poprzez zgłoszenie na blogu, facebookowe konkursy przysparzają mi zbyt wielu fanów-konkursowiczów z tablicami wypełnionymi przeróżnymi zgłoszeniami, polujących na darmowe WSZYSTKO...

Zasady udziału w rozdaniu:
Obowiązkowo:
- Zaobserwuj mojego bloga
- podaj swój e-mail
- wybierz zestaw dla siebie

Dodatkowe losy:
- za dodanie baneru w pasku bocznym na swoim blogu 
- za polubienie mojego fanpage na facebook TUTAJ 
- za dodanie mojego bloga do blogrolla 

Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako: 
E-mail: 
Wybieram zestaw: I/II
Baner: nie/tak link
Lubię na facebooku: nie/ tak imię i dwie pierwsze litery nazwiska
Blogroll: nie/tak link

czwartek, 19 lutego 2015

Rumiankowy krem do rąk i łokci Balea


Hej! Są tutaj jacyś maniacy kremów do rąk? Ja do nich nie należę, ale tak się składa, że zawsze mam jakiś w zapasie, a i mam już za sobą kilka kremików zużytych do cna, w tym jeden marki Balea, który stał się moim ulubieńcem. Mowa o wersji Papaja z maślanką, o którym pisałam TUTAJ. Ostatnio pod lupę wzięłam inny krem tej marki - rumiankowy krem do rąk i łokci, o którym będzie w dzisiejszym poście. Jesteście ciekawi czy dorównał swojemu poprzednikowi? Zapraszam do dalszej części wpisu!:)
Moja opinia: Krem znajduje się w typowej dla tego typu produktów tubce z miękkiego plastiku, dzięki czemu łatwo wydobyć go se środka. Ma biały kolor i lekką konsystencję. Jest bardzo wydajny, ale nie do końca skuteczny, przez co jego zużywanie dłuży mi się okropnie. Niestety długo się wchłania i zostawia na dłoniach wyczuwalną warstewkę, czego nie cierpię, chyba że krem jest tego wart i działa na prawdę dobrze. Jednak jego działanie nie zawsze mnie satysfakcjonuje - kiedy moje dłonie są bardzo przesuszone, muszę aplikować go kilkukrotnie i ulga jest krótkotrwała. Nadaje się tylko do używania profilaktycznie zaraz po umyciu dłoni w bardzo niewielkich ilościach, lub na noc w większych.
Sprawę ratuje przyjemny, rumiankowy zapach i zapewne cena. Nie jestem w stanie napisać ile dokładnie kosztował, ponieważ dostałam go w prezencie, ale jak na Balea przystało na pewno był niedrogi. :) 
Jeśli chodzi o pielęgnację łokci -  przyznaję się bez bicia, że na tym polu go nie wypróbowałam. Jak zapewne większość z Was, łokcie smaruję balsamem tak, jak resztę ciała i to mi wystarcza. :)



Moja ocena: 3-/5 Nie jest całkiem źle, nie jest też dobrze. Na pewno do niego nie wrócę!

wtorek, 10 lutego 2015

Minirecenzje losowych kosmetyków cz3 {produkty do mycia ciala}

Hej kochane! Dziś pora na kolejną część z serii losowych kosmetyków, którą niedawno wprowadziłam na bloga. Jeśli ktoś nie wie, idea jest taka: często zdarza się, że używam danych produktów, ale niekoniecznie mam ochotę poświęcić im oddzielnego posta. Powody są przeróżne, czasem nie do końca jestem z nich zadowolona i są to takie zwyklaki, że aż nie chce mi się o nich pisać, lub po prostu nie mam ładnych zdjęć owych produktów, a one już mi się skończyły i nie mogę tego naprawić. Takie własnie kosmetyki znajdują się w postach tej serii. U większości z Was taką funkcję pełni "projekt denko", ale ja wyrzucam puste opakowania na bieżąco.:) Jeśli ominęły Was poprzednie posty, zapraszam tutaj:
Pierwsza część: KLIK (Avon, Fitomed, On Line, Flodomax, BingoSpa, Batiste, Barwa, Biały jeleń)
Część druga: KLIK (kolorówka: Sephora, Sleek, Givenchy, Bell i inne)
Pierwszym bohaterem dzisiejszego posta jest perfumowane mydełko Shiseido Zen Sun, które dostałam od Ines. Używała go moja mama, która uwielbia takie produkty i była nim zachwycona. Dobrze myło, nie wysuszało skóry, pięknie i długo pachniało, a do tego ładnie wyglądało. Czego chcieć więcej od perfumowanego mydełka?:)

Kolejny przyjemniaczek to aloesowe mydło equilibra. Dobrze myło i było bardzo delikatne dla skóry, co więcej - lekko nawilżało! Odpowiednie zarówno do mycia twarzy jak i ciała, czyli tak, jak lubię. Do tego przepięknie pachniało nawet przez papierek. Cudo!


 A teraz przyszła pora na kosmetyki Balea. Tą markę znają już chyba wszyscy! Niedrogie, wydajne, o bajkowych zapachach - to właśnie kosmetyki Balea. Niestety u Nas z dostępem do nich jest ciężko i trzeba ratować się zakupami przez internet.
Żel pod prysznic o zapachu truskawek to raj dla zmysłów. Pachnie prawdziwymi, lekko kwaśnymi truskawkami, żeby zaraz przejść w lekko deserową, słodką nutę. Rozkosz. :) Najlepsze jest to, że zapach utrzymuje się na ciele jeszcze jakiś czas po kąpieli!

 Kolejny letni zapach to kokos w połączeniu z nektarynką - świetny duet. Bardziej wyczuwalna jest nektarynka, zapach jest słodki i przyjemny. Oba żele są bardzo wydajne i używałam ich z przyjemnością! Przynajmniej do czasu aż kokosa z nektaryną porwał mój narzeczony. :D

Miałyście któryś z tych produktów?:> 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
o mnie
Moje zdjęcie
Witam! Jestem studentką filologii angielskiej, w wolnym czasie lubię czytać blogi o tematyce związanej z kosmetykami i wizażem jak i sama tworzyć swoje recenzje, stąd pomysł na założenie bloga. Postaram się by blog nie ograniczał się do tematyki kosmetyków, a dotyczył również innych dziedzin życia. Zapraszam do zaglądania tu częściej i obserwowania jak blog się rozwija!:)