Hej Kochani! Na wstępie chciałam Was bardzo przeprosić za brak aktywności na blogu. Powód jest prosty - ponad miesiąc temu wyjechałam z Polski i zaczęłam zupełnie inne życie. Praca pochłania większość mojego czasu, a kiedy nadchodzi weekend nawet nie myślę o komputerze, tylko staram się spędzać wolne dni poza domem. Na pewno wkrótce zdradzę Wam więcej szczegółów, dajcie mi tylko trochę czasu na ogarnięcie tej nowej sytuacji.:)
Na szczęście dziś udało mi się znaleźć chwilę na bloga, więc jeśli tak jak ja nie lubicie, lub nie możecie się opalać - zobaczcie co dla Was mam.;)
Na szczęście dziś udało mi się znaleźć chwilę na bloga, więc jeśli tak jak ja nie lubicie, lub nie możecie się opalać - zobaczcie co dla Was mam.;)
Od producenta:
Cena: ok 20zł/ 150ml
Moja opinia: Pianka ma wygodny aplikator i lekko brązowawy kolor. Jej zapach jest dość przyjemny, ale nieco przebija smrodek typowy dla produktów samoopalających. Nic nowego, zupełnie bez tragedii. Dzięki swojej formie jest niesamowicie wydajna, więc za taką cenę na prawdę warta wypróbowania.
Aplikacja tego produktu jest prosta i szybka. Pianka nie zostawia smug i zacieków, ale fajnie by było, gdyby miała bardziej wyrazisty kolor - wtedy Nasze "opalanie" byłoby jeszcze prostsze.
Niestety może osadzać się na suchych skórkach, dlatego podpisuję się obiema rękami pod opisem od producenta i polecam wykonanie peelingu przed jej wsmarowaniem. Wchłania się dość szybko, ale skóra pozostaje po niej lepka jeszcze na długo. Za to duży minus. Nie zauważyłam też żeby pielęgnowała skórę.
Zazwyczaj stosuję ją co drugi wieczór (na noc), a po kilku użyciach już tylko dwa razy w tygodniu. Produkt nie brudzi ubrań, ale podczas częstej aplikacji widziałam na prześcieradle nieco żółtą poświatę, w miejscu gdzie śpię. Na szczęście wszystko sprało się bez problemu, ale wolę ostrzec, że takie coś może mieć miejsce.
Zazwyczaj stosuję ją co drugi wieczór (na noc), a po kilku użyciach już tylko dwa razy w tygodniu. Produkt nie brudzi ubrań, ale podczas częstej aplikacji widziałam na prześcieradle nieco żółtą poświatę, w miejscu gdzie śpię. Na szczęście wszystko sprało się bez problemu, ale wolę ostrzec, że takie coś może mieć miejsce.
Opalenizna jaką daje jest całkiem ładna, ale jak dla mnie zbyt żółta. Jasna karnacja ma to do siebie, że wiele produktów brązujących daje na niej żółtawy odcień i tym razem jest podobnie. O ile na ramionach opalenizna wygląda ładnie i naturalnie, to na bledszych partiach ciała widać że jest to kolor z tubki.
Jej ogromną wadą jest to, co robi na moich łydkach - zostawia malutkie ciemne plamki w miejscu, gdzie wyrastają włoski. Nie pomaga na to peeling, więc moje łydki są w kropki. Nie mam wielkiego doświadczenia z tego typu produktami, ale do tej pory żaden inny nie sprawił mi takiego problemu.
Producent obiecuje, że efekt utrzyma się do kilku dni i faktycznie tak jest, co więcej, zmywa się bardzo równomiernie. Wybaczcie, że nie ma tutaj zdjęć "przed" i "po", ale nie miałam kogo poprosić o pomoc przy ich wykonywaniu.
Jej ogromną wadą jest to, co robi na moich łydkach - zostawia malutkie ciemne plamki w miejscu, gdzie wyrastają włoski. Nie pomaga na to peeling, więc moje łydki są w kropki. Nie mam wielkiego doświadczenia z tego typu produktami, ale do tej pory żaden inny nie sprawił mi takiego problemu.
Producent obiecuje, że efekt utrzyma się do kilku dni i faktycznie tak jest, co więcej, zmywa się bardzo równomiernie. Wybaczcie, że nie ma tutaj zdjęć "przed" i "po", ale nie miałam kogo poprosić o pomoc przy ich wykonywaniu.
Moja ocena: 3/5 Mam do niej mieszane uczucia.
Obecnie jest o niej głośno, więc jestem ciekawa czy któraś z Was również ją wypróbowała!:)
Niestety nie polubilam sie z nia bo tworzy mi plamy :( Tego nie robi np. pianka z Dax Cosmetics :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taka średnia
OdpowiedzUsuńWychodzi że ta pianka to taki średniaczek, raczej bym jej nie chciała wypróbować
OdpowiedzUsuńpiękne paznokcie, ja bardzo lubię kosmetyki samoopalające z vita liberata. z bielendy dawno niczego nie miałam
OdpowiedzUsuńnie używam takich produktów
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale dużo czytałam o tej piance.
OdpowiedzUsuńMi to zawsze, ale zawsze robią się zacieki, więc odgórnie nie używam :)
OdpowiedzUsuńHmm pierwsze widzę.
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt. Jeszcze nie miałam okazji używać czegoś takiego ;-)
OdpowiedzUsuńNie mam doświadczenia w stosowaniu takich produktów, i raczej nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńBoję się tego typu produktów.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie lubię kosmetyków w postaci pianek.
OdpowiedzUsuńNie używam takich produktów, ale o niej już kilka raz czytałam. Większość opinii była pozytywna no ale wiadomo, że nie u każdego musi się sprawdzać idealnie :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej wiele dobrego, ale jeszcze nie miałam okazji wypróbować. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Nie znam tego specyfiku i raczej nie poznam ;) Ja nie lubię używać brązujących produktów, nie ufam im ;)
OdpowiedzUsuńOsz Ty "okrutna" Kochana, nie pochwalilas sie wczesniej, czy ja nie wylapalam, ze wyjechalas ;)? Czekam na wiecej informacji i mam nadzieje, ze mimo pracy jestes zadowolona z podjetej decyzji :***
OdpowiedzUsuńZa zolta opalenizna nie przepadam, wiec sie nie skusze, ale polecam maslo brazujace Bielendy ;)
Nigdy nie miałam takiej pianki, ale boję sie, że nie umiałabym się chyba nią obsłuzyć :D
OdpowiedzUsuń